wtorek, 27 grudnia 2011

Licznik

Był w moim życiu czas, gdy nie musiałem liczyć mijających dni. Dziś jest inaczej, liczę dni do wyzdrowienia. Nauczyłem się je odliczać na różne sposoby.



Odliczam dni dziękując Bogu za to, że pozwolił mi je przeżyć, mimo że nie w zdrowiu lecz ze zdrową duszą, tym samym zaprzeczając przysłowiu - w zdrowym ciele zdrowy duch.

Odliczam dni mówiąc „I znowu nie przyniosłeś mi odpowiedzi. Odpowiedzi na najtrudniejsze z pytań, jakie trapi mnie od kilku lat - Gdzie leży przyczyna mojej choroby?”

Mogę dalej liczyć… Mogę odliczyć minione Święta Bożego Narodzenia i zaliczyć je do udanych. Mogę "liczyć" w spełnienie świątecznych życzeń - ZDROWIA, tak bardzo przecież mi go brakuje.

Z drugiej strony przecież, gdyby takie życzenia się spełniały, nie byłoby tego bloga. Mimo wszystko uczepiłem się tych życzeń jak nigdy dotąd.

Co do liczenia… co ono mi daje? Może zwiększenia świadomości, że już od dawna żyję na kredyt?

Kilka lat temu poznałem przecież datę swojej śmierci. Ktoś się pomylił i to wiele razy. Byłem nietrafnie diagnozowany, leczony.

Dziś wiem, że ten czas został bardzo zmarnowany i źle zagospodarowany. Można stwierdzić, że SKORO NADAL ŻYJĘ, to już WYGRAŁEM. ALE CZY NA PEWNO???

Ruszam się coraz bardziej nieporadnie. Momentami już sam sobie nie radzę z najprostszymi czynnościami. Ból – przeraźliwy ból - nie pozwala mi panować nad ciałem. Ukrywam przed światem moją ułomność. Zadaję sobie pytanie - a co będzie dalej??? Do tego wyniki moich badań nic nie świadczą o w/w wygranej.

Mimo wszystko nadal liczę…

Z danym mi KREDYTEM ŻYCIA, chcę wykorzystać inny dany mi kredyt – KREDYT LUDZKICH SERC, ludzkiego zaufania, ludzkiego wsparcia.

A wracając do liczenia mijających dni, ja ich nie wykreślam, a stawiam przy nich PLUS.