Już wróciłem ze szpitala. Nareszcie jestem w domu, blisko mojej ukochanej rodzinki.
Dziękuję wszystkim za okazane mi wsparcie duchowe, bo przecież najgorsze jest żyć z niewiadomą, z chorobą o której nic nie wiem. Chcę żyć ale nie wiem jak się leczyć.
Od pewnego czasu zgłaszają się pierwsi specjaliści, którzy starają się ułożyć mi właściwy plan jazdy. Czyli ustalić najlepszy termin mojego przyjazdu do kliniki, określić które badania będą niezbędne by postawić diagnozę, a potem leczenie.
Potrzebuję Waszej Pomocy, Waszej Siły i Wiary, że się uda, że ktoś odgadnie tą największą zagadkę mojego życia. Ponieważ chcę żyć, to muszę prosić o pomoc.
Od momentu kiedy włączyły się do pomocy osoby prywatne zaczynam odczuwać nadzieje... jakbym zbliżał się do celu. Wszystko jest możliwe kiedy ma się wokół siebie rodzinę, przyjaciół, dobre serca osób - do niedawna zupełnie mi obcych a jakże teraz mi bliskich.
Proszę trzymajcie za mnie kciuki, by w końcu nadszedł Ten dzień... bym spotkał się ze specjalistą, który jest w stanie mi pomóc.
I tego chcę się trzymać, jak i wiary w to, że będzie dobrze.