Witam wszystkich, przez ostatnie dwa tygodnie dużo u nas się działo… stąd też brakowało nam zdrowia, sił i … czasu na internetowy świat.
Dlatego dopiero teraz mogę podzielić się z Wami niektórymi wieściami z minionych dni.
Kochani, najwspanialsze wydarzenie, a raczej dwa najwspanialsze wydarzenia, w naszej rodzinie zdarzyły się w ostatnich dniach kwietnia! A mianowicie, nasza rodzina powiększyła się o dwóch bratanków. Najpierw na Świat przyszedł Łukaszek, a trzy dni później Emilek!!! Chyba nie muszę rozpisywać jakie to wielkie jest szczęście, jaka to olbrzymia radość gdy na Świat przychodzą kolejne maluszki. Chcę zaznaczyć, iż ja wraz z moją siostrą – mamą noworodka Łukaszka - jesteśmy ze sobą bardzo zżyte. Wszystkim życzę takiej siostry jaką ja mam. Na niej nigdy się nie zawiodłam. W tych dobrych i złych chwilach zawsze na nią mogłam i mogę liczyć.
Gdy Daniel z powodu patologicznego złamania nogi przez wiele miesięcy przebywał w szpitalu, a ja zostałam sama z małym dzieciątkiem, musiałam jak najszybciej wrócić do pracy, by móc zarabiać i jakoś przeżyć. Dawidka w wieku pięciu miesięcy posłałam do żłobka. Niestety, synek bardzo mi chorował i bardzo często przebywałam na zwolnieniach lekarskich. A w pracy, wiadomo jak jest gdy ktoś zbyt często korzysta z L4 – nie muszę chyba o tym pisać… Wtedy wiedziałam, że mogę liczyć na siostrę. Moja Kochana „odstawiła” swoje sprawy na bok by mnie wesprzeć, by mi pomóc - siedziała, opiekowała się moim maleństwem - jak swoim własnym - przez kilka miesięcy, aż wyzdrowiał i spokojnie mogłam ponownie go zaprowadzić do żłobka. Wtedy otrzymałam od niej wsparcie fizyczne jak i duchowe. Jestem jej za to bardzo wdzięczna!!! Wszystkim życzę takich sióstr i braci jak moja siostra!!! Ona jest cudowną siostrą i cudowną, wspaniałą matką dwóch chłopczyków!!!
Teraz jest majówka, wspaniała pogoda, aż chciałoby się gdzieś wyjechać, gdzieś wyjść na spacer by spędzić na słońcu beztrosko, z uśmiechem na ustach, bez zmartwień i bólu, rodzinnie wolne chwile. U nas, takich wolnych beztroskich chwil jeszcze niestety nie ma. Staramy się jak możemy, dla naszego synka, by dni mijały aktywnie, przyjemnie, z uśmiecham na ustach. Wielka szkoda, że przez niepełnosprawność tatusia i towarzyszący mu przez ostatnie tygodnie straszliwy ból kości, niedomagania sercowe, nie możemy spędzać tych pięknych dni na wspólnych, rodzinnych wyprawach. Mój mąż nawet gdy jest wożony na wózku inwalidzkim, gdy siedzi na krześle, czy nawet leży w łóżku czuje straszliwy ból kości.
Jednego pięknego, słonecznego dnia wybraliśmy się całą rodzinką na spacer do parku. Dawidek był przeszczęśliwy, że wszyscy razem, że z tatusiem, spędziliśmy cały dzień na dworze. Ale ja widziałam, że Daniel strasznie cierpiał. Na wózku inwalidzkim było mu niewygodnie. Wszystkie kości go bolały. Leki przeciwbólowe w jego przypadku już nie do końca się sprawdzają. Straszne to i przerażające. Widzę jego cierpienie i nie wiem jak pomóc. Daniel mimo tego jak się czuje, jest wspaniałym mężem i oddanym ojcem. Często chce robić rzeczy i robi na które nie ma zwyczajnie siły, i które dodatkowo zwiększają jego cierpienie. Każdy dzień to dla niego wyzwanie i walka z bólem. Podziwiam go za wszystko, za wewnętrzną siłę, która prowadzi go każdego dnia do przodu.
Kochani, chcę zaznaczyć, iż Daniela sprawa niestety nie jest prosta. To, że mój mąż był w klinice, przeprowadzono szereg badań, to, że wyznaczono kolejny etap jego leczenia – czyli operacji naprawczej lewej nogi, nie oznacza, że sprawa jest łatwa. Niestety tak pięknie nie jest. Zaproponowana operacja nogi jest bardzo inwazyjna, niebezpieczna. Dlatego też zostały wysyłane maile z zapytaniami odnośnie wyznaczonego przez niemieckiego profesora kolejnego etapu Daniela leczenia. Najważniejsze dla nas jest by Daniel jak najszybciej rozpoczął właściwe leczenie, które zahamuje postępującą demineralizację jego kośćca. Leczenie, które zmniejszy u mojego męża, a następnie całkowicie zlikwiduje olbrzymi ból, który z dnia na dzień nasila się.
Strasznie nam się ten czas dłuży… Ale liczymy na to, że uzyskamy szczegółowe odpowiedzi, które pozwolą nam na podjęcie właściwej decyzji, co dalej. Kochani, dziękuję Wam za słowa otuchy i tak ogromne zainteresowanie losem mojego męża. Dziękuję, że jesteście z nami.