niedziela, 25 marca 2012

Powrót do domu

Jestem z powrotem, wróciłem do domu „naładowany” oczekiwaniami, nadzieją i możliwością pomocy mi w polepszeniu stanu mojego zdrowia. Mam pełną głowę informacji, które połączone są z tą wielką niewiadomą mojego życia. Moją chorobą i walką z nią.
Czas w klinice minął bardzo szybko. Badania, badania, badania ...

Mam już wstępne informacje dotyczące części moich problemów zdrowotnych, ale dopóki nie otrzymam wszystkich opisów badań nie chcę o tym na razie pisać.

Niestety na tą najważniejszą informację - co dzieje się z moimi kośćmi - muszę jeszcze poczekać. Do tego czasu staram się wypocząć i uspokoić wewnętrznie.

Nic dodać nic ująć- MUSZĘ CZEKAĆ na wyniki badań i decyzję profesora co dalej.

W drodze powrotnej do kraju mieliśmy przygodę. Na niemieckiej autostradzie wydarzył się wypadek, przewrócił się TIR i zablokował cały przejazd, staliśmy kilka godzin w korku i nie zdążyliśmy na samolot.

Dzięki cudownym osobą, które mi pomagały udało się wszystko opanować i tak wszystko zorganizować, że wróciłem do Warszawy następnym samolotem.

Dziękuję wszystkim za życzenia urodzinowe i pamięć o nich. To bardzo mile z Waszej strony, że nie tylko pomagacie mi stanąć na nogi, ale również nie zapominacie o tych codziennych chwilach normalności. Ukłony składam Wam kochani.

Z całego serca DZIĘKUJĘ.

niedziela, 18 marca 2012

Ciepłe pozdrowienia z Münster

Witam Kochani!


Jestem już po badaniach i rozmowie z profesorem i lekarzami.


Na początku tygodnia wracam do kraju. Po powrocie opiszę Wam więcej. 

Tymczasem wrzuciłem zdjęcia z Kliniki. 
Przesyłam ciepłe i serdeczne pozdrowienia z Münster.

środa, 14 marca 2012

Jestem bliżej mojej Nadziei - Münster

 Kochani, dzieje się...
W trybie przyspieszonym wylądowałem na lotnisku w Düsseldorfie. Po kilkugodzinnym odpoczynku, pojechaliśmy do kliniki w Münster.
Mieliśmy bardzo mało czasu na dogranie spraw organizacyjnych, ale dzięki Wielu Cudownym Ludziom wszystko poszło zgodnie z planem. Niesamowite, że dzięki Wam mogę tu być, w Klinice w którą pokładam moją całą NADZIEJĘ. Ufam, że dowiem się co mi jest, że już wkrótce będę mógł rozpocząć prawidłowe leczenie, które pomoże mi w polepszeniu stanu mojego zdrowia.
W UKM byliśmy umówieni na 10-tą od razu wzięto się za pobranie krwi i wymazy. Następnie zostałem przyjęty na oddział, gdzie spotkałem siostrę Doroti, która mówiła po polsku. Dzielę pokój z panem, który mówi do mnie tylko po niemiecku. Jednak brak znajomości językowych nie jest przeszkodą w odczuciu ciepła i serdeczności tego człowieka. Niesamowite, że tak można... Siostra Susane, siostra Ludmiła otoczyły mnie opieką odpędzając nieśmiałość i obawy, które gdzieś tam jeszcze we mnie tkwią. One to rozumiały, że po tym co przeszedłem, teraz mogę tylko powolutku zdobywać zaufanie do szpitalnej atmosfery. O 13-stej miałem znów pobraną krew, dostałem wenflon i zrobiono mi MRT. Ku mojej radości znów trafiłem na cudowną osobę - Pana Tadeusza, który zaopiekował się mną najlepiej jak potrafił. Iwona z Helgą mówią, że mam szczęście, że napotykam na tylu wspaniałych ludzi jak i rodaków, którzy bezinteresownie chcą pomoc i pomagają. 

Dobrze mieć tyle szczęścia, bo już za tym tak bardzo tęskniłem, wręcz zapomniałem, że u mnie może istnieć. 

Ach...życie...wracam do opisu co i jak u mnie się działo.
I znów pobierano mi krew, a potem udałem się z Panem Tadeuszem na Scyntygrafie. Wlano we mnie radioaktywny kontrast, by po kilku godzinach przebadać moje świecące kości.
Teraz pije litrami wodę i zbieram mocz do jutrzejszego badania. Tyle się na razie dowiedziałem, na dzisiaj nie mam jeszcze zleconych żadnych badań, ale profesor i lekarz oznajmili mi, że mnie jeszcze tu ,,pomęczą", bo chcą pomóc, bym mógł wiedzieć w końcu na co choruję.
Dzięki WAM - dobrym ludziom, którzy mnie wspieracie oraz darczyńcom i rodzicom Michałka jestem w stanie być bliżej mojej Nadziei. 

PS
UKŁONY I UŚMIECH W WASZĄ STRONĘ KOCHANI. DZIĘKUJĘ

wtorek, 6 marca 2012

Marzenia... czy się spełniają?

Przez ostatnie lata myślałem, że marzenia nie spełniają się. 

A teraz wiem, że mogą się spełnić! 

Dzięki rodzicom Michałka i Wielu Ludziom Dobrej Woli otrzymałem szansę, o której marzyłem.
Dookoła mnie otwierają się jak dotąd nieznane mi ludzkie serca. 

Nie znam słów, bo nie ma chyba takich słów, którymi mógłbym wyrazić swoją wdzięczność. 
Każdego dnia jestem zaskakiwany przez bezinteresowne gesty pomocy nawet od obcych mi dotąd osób. 
Co chwile dowiaduję się, iż ktoś czyni dobro, organizując mi pomoc. Są to większe, mniejsze sprawy, ale dla mnie każda z nich ma taką sama wartość. 
To jest dowód na to, iż mój los nie jest innym obojętny. Jestem tym bardzo ujęty, wzruszony i wdzięczny. 

Przez ostatnie cztery lata bałem się głośno wypowiadać swoje marzenie. 
Dziś jest już inaczej. 
Wzmocniony duchowo wsparciem tylu osób, gdy wszystko zaczyna być realne, namacalne głośno mówię… CHCĘ WYZDROWIEĆ! Wierzę, że za jakiś czas - BEZ BÓLU I OBAW - STANĘ O WŁASNYCH NOGACH I PÓJDĘ DO PRZODU!

Kochani Ci znani i Ci bezimienni, dziękuję, że moją krainę marzeń urzeczywistniacie!

niedziela, 4 marca 2012

Ciężki tydzień

Ten tydzień był bardzo ciężki. Pisma, e-mail, rozmowy z ludźmi, którzy starają się jakoś doradzić, pomóc mi. 

Siedzę jak na szpilkach, ponieważ w każdej chwili mogę dostać informację o możliwym terminie mojego pobytu w niemieckiej klinice. 

Dzięki temu będę mógł działać dalej - tu na miejscu - ustalać szczegóły mojego wyjazdu tj.: załatwiać bilety na samolot, transport , tłumacz itd. (Mam cichą nadzieję, że - tak jak ostatnio - dzięki Cudownym Ludziom o Wrażliwych Sercach dodatkowe moje koszty będą znacznie mniejsze niż ich rzeczywista wysokość.) 

Najchętniej chciałbym już tam być po badaniach i wiedzieć co mi jest. 

Liczę na to, że dzięki oczekiwanej hospitalizacji przybliżę się do postawienia prawidłowej diagnozy, zaplanowania odpowiedniego kierunku mojego leczenia. Liczę także na informację z kliniki po diagnozie, jaką dalszą pomoc finansową będę potrzebować. 

Marzę o tym by w końcu rozpocząć prawidłowe leczenie. 

Kochani przez ostatni tydzień nie pisałem na blogu żadnych informacji. Czas ten spędzałem z chorym synkiem, który się bardzo przeziębił. 

Wiem jak czekacie na jakiekolwiek wieści, że mi kibicujecie. Dlatego dziękuję Wam za działania jakie robicie by mi pomóc, za każdego SMS, e-mail, telefon i dobre myśli. 

Raz jeszcze Wszystkim Dziękuję!