wtorek, 31 stycznia 2012

Mój czas ucieka!

W życiu tak to jest, kiedy już na prostej, to pod górkę jest.

Mam szpital, który chce mnie leczyć i wie jak,
a ja nie mam za co się u nich hospitalizować.
Rozsyłam apele, wiadomości zwrotnej brak, lub słyszę „przykro nam”.
Przykro to dopiero jest mi.
Jedyną pomoc finansową, jaką widzę to spływające sms-y.
Jestem za nie bardzo wdzięczny, to namacalny dowód na to, że jesteście ze mną,
że nie jestem Wam obojętny, ale… ale to przysłowiowa kropla w morzu.
Minie wiele lat zanim to morze wyrzuci mnie przed drzwi upragnionego szpitala.
Wydaje mi się, że robię wszystko co jest możliwe, ale okazuje się,
że wszystko to za mało.

SŁYSZYCIE MNIE !!! PROSZĘ POWIEDZCIE MI, CO MAM ROBIĆ BY STAĆ SIĘ ZDROWYM !!!

Pomóżcie mi uwierzyć w to, że marzenia się jednak spełniają.
Może macie jakiś pomysł, odezwijcie się… czekam w kałuży łez.

piątek, 27 stycznia 2012

Zmiany w głównym Menu strony

Wykonałam lekkie zmiany w Menu strony.
Utworzyłam nową zakładkę „Jak wesprzeć„ i pod nią podpięłam zakładki: 1% podatku, Darowizna, SMS wsparcie i PayPal-przelewy.
W wyniku przenoszenia tych zakładek z Menu głównego do sepertora „Jak wesprzeć” liczniki poleceń na facebooka wyzerowały się, a tym samym w/w linki, polecone wcześniej na tym portalu społecznościowym nie działają.
Przepraszam za utrudnienia, ale my z mężem jeszcze nie poznaliśmy do końca tajników administracyjnych systemu CMS Joomla i stąd ta zawierucha na blogu ;o)))



DZIĘKUJEMY WSZYSTKIM, którzy udostępniają nasz blog na portalach społecznościowych.
Dzięki Wam naszą stronę odwiedza coraz więcej osób, a co za tym idzie, są większe szanse na zdobycie środków na Daniela leczenie.

Linia SMS jest już uruchomiona!


Od wczoraj działa sms-owe wsparcie leczenia mojego męża.
Wiele sms-ów potrzebne jest, aby uzbierać kwotę na dokładne zdiagnozowanie jego choroby.
BARDZO PROSZĘ O SMS-y
Tak niewiele, może zdziałać tak Wiele. Każdy sms daje pomoc, szansę i nadzieję na wyleczenie Daniela.

Wysyłając SMS na numer7255 o treści serce.daniel wspieracie jego leczenie.

Z całego serca wszystkim ofiarodawcom dziękuję.

Koszt sms to 2,00zł netto / 2,46zł brutto.

wtorek, 24 stycznia 2012

Błagam o pomoc

Nadszedł ten oczekiwany moment. Dostałem zaproszenie z niemieckiej kliniki.

Otrzymałem kosztorys, który ma stać się moim przeznaczeniem, moim oddechem i rozwiązaniem zapytania mojego życia. Przeraziłem się liczb, gdyż Suma jest olbrzymia, bo aż 7.000 Euro za pierwszy tydzień pobytu w niemieckiej klinice wraz z badaniami potrzebnymi do ustalenia mojej diagnozy. Koszty mogą wzrosnąć w razie konieczności przedłużenia mojego pobytu w szpitalu jak i również dodatkowych badań, które wyniknąć mogą w ramach potrzeby ustalenia mojej diagnozy. Do tego znów pogoń za zdobyciem pieniędzy na przelot samolotem i dojazd do kliniki.

Kochani przeraża mnie to, ale nie mogę się poddać i czekać, aż przyjdzie koniec.

Błagam Was o pomoc. Pomóżcie proszę.

Grosik do grosika, słówko do słówka...nie zostawiajcie mnie samego, błagam Was pomóżcie.

Za każdą okazaną pomoc całym sercem dziękuję.


po kliknięciu na zdjęcie otworzy się kosztorys w formacie .pdf




sobota, 21 stycznia 2012

Wizyta w niemieckiej klinice

Już odpocząłem po wczorajszym maratonie. Po całym dniu w drodze oraz wielkich emocjach, które towarzyszyły mi przez cały wczorajszy dzień, byłem strasznie przemęczony. Tak, że dzisiaj spałem do późnego popołudnia. Dlatego dopiero teraz opowiem wam o moim Wielkim dniu.

Wczoraj z rana po wylądowaniu na niemieckim lotnisku, na mnie i moją mamę czekała Iwonka wraz z Helgą (z Grupy Izy Sokołowskiej – Light Of Hope).


Dwie cudowne kobietki, które zapewniły nam dalszy transport i świetnie zaopiekowały się nami. Helga jest super kierowcą, która bezpiecznie dowiozła nas do celu. Iwonka podjęła się tłumaczenia rozmowy z profesorem i lekarzami. Dzięki jej świetnej znajomości języka niemieckiego, tłumacz ze szpitala nie był już potrzebny. Pozwoliło to nam zaoszczędzić trochę pieniędzy.


Dziewczyny!!! Z całego serca Wam dziękuję za poświęcony mi czas, za cały ten dzień. Za to, że byłyście i pomagałyście mi.



Iwonko, mi tego dnia kawa też zupełnie inaczej - lepiej - smakowała. To chyba przez ogólną atmosferę, która tego dnia panowała, a przede wszystkim przez to, że piłem ją razem z Cudownymi osobami. Cieszę się, że mogliśmy się wczoraj spotkać na żywo.

A teraz do sedna.

Do kliniki dotarliśmy przed czasem. Rozmowa z profesorem i lekarzami była bardzo owocna.



Profesor, wraz z lekarzami, przejrzał moją dokumentację medyczną, a w tym wszystkie RTG, MR, CT i inne dokumenty z leczenia, które ze sobą przywiozłem. Mimo, że niemiecki profesor zna się z polskim profesorem, który mnie operował i koordynował moje „leczenie”, powiedział, że ma przypuszczenia co do choroby, która niszczy moje kości. Profesor z Niemiec zapewnił mnie, iż chce mi pomóc i mimo, że zna się z polskim profesorem, nie zaważy to na postawieniu diagnozy i moim przyszłym leczeniu. Ponieważ w moich medycznych dokumentach jest wiele pomyłek, profesor nie ufa im i dlatego jest zmuszony do wykonania wielu badań, które będą wykonane w Niemczech. Jest to konieczne by postawić prawidłową diagnozę. Chce mnie położyć u siebie w szpitalu i przeprowadzić różne badania diagnostyczne.
Z uwagi na to, że mój szkielet jest w bardzo złym stanie i cały czas pogarsza się, zaproponowano mi bym stawił się do ich szpitala już na początku tego tygodnia. Niestety, z uwagi na brak funduszy, musiałem odmówić. Poprosiłem by przesłano mi dokładny kosztorys diagnostyki, gdyż jestem zmuszony zwrócić się do Ludzi Dobrej Woli o pomoc i wsparcie finansowe na tą hospitalizację. W ciągu tygodnia mam otrzymać dokładną wycenę.

Kochani, myślę że już w następnym tygodniu będę ponownie potrzebować Waszej intensywnej pomocy w zbiórce funduszy. Ale o tym szczegółowo napiszę, jak będę miał w ręku kosztorys.
Trzymajcie razem z nami kciuki oby był jak najniższy i możliwy dla nas do uzbierania.
Bez Was nie dałbym rady dojść do tego etapu drogi - drogi po zdrowie. Jesteście CUDOWNI !!!


Vielen Dank :))) Dziękuję

piątek, 20 stycznia 2012

Lot po szansę

Kochani, to już dziś!!!

Daniel jest już w powietrzu. Leci po swoją „szansę”! Leci na spotkanie z profesorem, który ma postawić prawidłową diagnozę jego choroby.



Umówiona wizyta będzie mieć miejsce w prywatnej niemieckiej klinice, której koszt pokryliśmy z własnych środków i wyniósł nas ok.1.200,00zł (250€). Na miejscu mamy załatwionego tłumacza – bez niego rozmowa byłaby niemożliwa. Koszt tłumacza to 50€ za godzinę.

Ponadto przetłumaczona dokumentacja medyczna u tłumacza przysięgłego z języka niemieckiego, która została przesłana do niemieckich klinik w celu znalezienie najlepszej dla Daniela placówki medycznej, wyniosła nas tylko (aż) 750,00zł. Jej koszt wyniósłby ponad 2.000,00zł, co przewyższa nasze finansowe możliwości. Lecz dzięki uprzejmości „naszego” tłumacza Pana Sebastiana mogliśmy dalej planować tą podróż po Szansę. Dziękuję Panu, Panie Sebastianie za okazaną nam pomoc i Wielkie Serce.

Ja tak o kasie piszę, żeby przybliżyć, tym którzy niewiedzą, a może też będą potrzebować kiedyś pomocy w zagranicznych placówkach, iż żeby z nich korzystać to trzeba mieć dużo pieniędzy, albo mniej pieniędzy i dużo szczęścia by spotkać Ludzi Dobrej Woli, którzy wyciągną pomocną dłoń i pomogą w potrzebie.

Dlatego też, nie mogę ominąć jeszcze jednej kwestii, dopinającej do końca wyjazd:

Jak wcześniej wspominałam, nie mieliśmy dodatkowych środków by wykupić bilet lotniczy. Koszt biletu do miejsca gdzie Daniel ma wylądować dla jednej osoby w dwie strony przeważnie kształtuje się ok. 2.000,00zł. Na dzień dzisiejszy jego cena za osobę to ponad 1.600,00zł (w tym opłata lotniskowa).

Zastanawialiśmy się nawet nad innymi rozwiązaniami tj. podróż samochodem, pociągiem. Lecz z uwagi na silne bóle kości i sztywną nogę, Daniel nie byłby w stanie przebyć tak długiej drogi, będąccały czas w pozycji siedzącej. Bardzo zależało nam na tym by pokonał te km samolotem.

W związku z tym, nie poddawaliśmy się. Z osobami, które nam pomagają, pisaliśmy pisma…, prosiliśmy o pomoc… i UDAŁO SIĘ!!!

Udało nam się zdobyć bilety dla Daniela i jego opiekuna wyprawy!

Znalazł się sponsor, który zapłacił 100% ich ceny (bez opłaty lotniskowej) tj. ok. 2.150,00zł za dwie osoby w obie strony. Nam zostało opłacić tylko (aż) opłatę lotniskową tj. 1.050,40zł za dwie osoby. Wiemy, że to strasznie drogo, ale niestety Daniel nie może lecieć sam. Musi mieć kogoś, kto mu pomoże w tym wszystkim np. popchaniu wózka, w wejściu po schodach, zejściu z nich, wstawienia torby itp. Dla nas zdrowych te czynności to coś zwyczajnego. Niestety dla Daniela są one pełne bólu i wysiłku ponad Jego możliwości. Świat ludzi chorych, niepełnosprawnych był dla mnie kiedyś wielka nieznaną. Dziś wiem, że tacy ludzie nie tylko walczą z bólem, strachem ale również z brakiem tolerancji i szacunku.

I właśnie dziś mój Daniel dostał kawałek Nadziei. Za swoją wiarę, trud i cierpienie.

Zaraz po szczęśliwym wylądowaniu, pozostanie mojemu mężowi pokonanie jeszcze kilkudziesięciu kilometrów niemieckimi drogami do kliniki. Spotka się z osobami, które nie załamują się nawet gdy „wiatr wieje w oczy”. Te osoby są, po prostu są, by bezinteresownie po prostu pomóc. Z całego serca Dziękujemy Grupie Izabeli Sokołowskiej. Bo to dzięki ich wierze, za kilka godzin odbędzie się wstępna wizyta. Mam nadzieje, że profesor niemieckiej kliniki zadecyduje jakie należy poczynić kolejne działania, jakie należy wykonać badania by podjąć odpowiednie kroki co dalej?

Oj, jakbym chciała być teraz przy moim Danielku. Ponieważ jest to w tym momencie niemożliwe pozostaje mi razem z synkiem cierpliwie czekać na szczęśliwy powrót męża i tatusia do domku.

Nie ma takiego słowa, które odzwierciedliłoby mojej Wielkiej wdzięczności tym Wszystkim, którzy wspierali nas i przyczynili się do realizacji tej wyprawy. Bez Was tego Lotu (biletów), Przejazdu (transport naziemny) po Szansę (wizytę) nie byłoby. Wam Wszystkim z całego serca - DZIĘKUJĘ!!!

Kochani, trzymajcie kciuki za szczęśliwą podróż i udaną wizytę!!! To początek tego dobra, które zaczęło wkraczać na naszą drogę życia.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Wynik holtera

Jestem po wizycie u kardiologa. Specjalista odczytał i przeanalizował dobowy zapis z holtera, który potwierdził tachykardię, czyli bardzo wysokie tętno. Moje tętno w spoczynku dochodzi nawet do 134 uderzeń na minutę. Lekarz przepisał mi nowe leki, po których mam poczuć się lepiej. I oby tak się stało.

czwartek, 12 stycznia 2012

Droga w budowie...

Powolutku zbliżamy się do tak oczekiwanego etapu. Jedna z niemieckich klinik zaprosiła Daniela na wstępną rozmowę.

Nie mamy jeszcze załatwionego dojazdu. Jesteśmy w trakcie szukania najlepszej możliwości pokonania prawie 1800 km. Myśleliśmy o przelocie, ale niestety cenny są przeolbrzymie. Mimo, że Daniel mógłby tą podroż najlepiej znieść, tak - by w czasie podroży -zmniejszyć ból do minimum, jest to niestety niemożliwe. Niestety, nie mamy na to dodatkowych środków by wykupić bilet. Szkoda, gdyż to byłoby dobre rozwiązanie i niesamowita pomoc i ulga dla Daniela. Mimo wszystko staramy się nie załamywać. Szukamy dalej. Bo to dla nas ogromna szansa na uzyskanie odpowiedzi na co Daniel choruje, lub przynajmniej uzyskaniu informacji na nękające nas pytanie - co dalej???


Hej :)))
A może ktoś z Was jest właścicielem wielosilnikowca??? Prosimy o kontakt :))) Chętnie skorzystamy.


Wracając do tematu:

W razie potrzeby załatwione mamy zakwaterowanie. Jednak to co się z Danielem stanie jest w rekach Profesora. Dobrze, że na miejscu mamy załatwionego tłumacza. Bo bez niego ta rozmowa byłaby niemożliwa.
Trzymajcie kciuki, a może komuś z Was nasunie się jakiś pomysł w sprawie Daniela podróży??? Czekamy na info.


Pozdrawiamy Was serdecznie jenocześnie prosząc byście pomogli nam przejść przez tą skomplikowaną drogę walki o życie Daniela.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Holter EKG

W dniu dzisiejszym został oddany do analizy holter-EKG z dobowym zapisem bicia serducha Daniela.

Czekamy na wizytę u specjalisty, który na podstawie jego zapisów odczyta jaki jest stopień i rodzaj zaburzeń rytmu, przewodnictwa serca oraz czy są nieprawidłowości w ukrwieniu mięśnia sercowego, a także ustali odpowiednie leczenie.

czwartek, 5 stycznia 2012

Serce nie sługa

Sprawdzają się słowa jednego z lekarzy, który mówił, że do końca życia będę płacił zdrowiem za dożylnie wlaną we mnie zabójczą toksynę na oddziałach onkologicznych, podczas trzynastu kursów chemioterapii.

Dziś już wiem, że niepotrzebnie zastosowano wobec mnie, takie leczenie. Czasu się nie cofnie, a więc muszę żyć… z bagażem wielu dolegliwości.

Obecnie konsekwencją leczenia onkologicznego są między innymi moje kłopoty z sercem. Mam trwale bardzo wysokie tętno w spoczynku - dosłownie, jak sportowcy przy wysiłku. Dlatego też, w dniu dzisiejszym kardiolog założył mi holter-EKG, w celu oceny zastosowanego dotychczas leczenia. Mam nadzieję, że to urządzenie będzie pomocne i dostarczy istotnych informacji, dotyczących nieprawidłowości w pracy mojego serca.

Boję się pomyśleć co będzie dalej z moim zdrowiem, jak już w tak krótkim odstępie czasu, po wlewach różnych świństw w mój organizm, zaczynają pojawiać się tak poważne niedomagania.

Uskarżam się na tyle dolegliwości, że ktoś nie znający historii mojej choroby, a dokładnie mojego błędnego leczenia, może pomyśleć, że jestem hipochondrykiem. Ja po prostu jestem ćwiartką człowieka sprzed czterech lat i ciągle mnie ubywa.

Jak w tytule, serce nie sługa, do zdrowia go nie zmuszę.

wtorek, 3 stycznia 2012

Z nową Wiarą w Nowy Rok

Tak wielkiej nadziei, jaką teraz w sobie mam, nie było we mnie od dawna. Wstępuję w ten Nowy Rok 2012 pełen wiary i optymizmu związanego z rozwiązaniem największej zagadki mojego życia - przyczyny mojej choroby.

Nie powiem, że jestem całkowicie wyzbyty obaw, gdyż ,,nowe" zawsze niesie jakiś strach. Mój lęk jest jednak zupełnie inny. Dotyczy prozaicznie tego, czy będę miał diagnozę, która doprowadzi mnie do bycia w miarę możliwości medycznych, zdrowym człowiekiem.

Każdy z Nowym Rokiem robi sobie jakieś postanowienia, chętnie i ja coś zadeklaruje...

Nie mogę wystawić sobie sam diagnozy i zaplanować leczenia. Nie mogę postanowić, że wyzdrowieję - mimo iż bardzo tego chcę - ponieważ to nie tylko ode mnie jest zależne, nie mi o tym decydować…, ale:

1) mogę wszystko zrobić by w trakcie uzyskania ,,Planu" leczenia nie poddać się chorobie, która niszczy moje kości.

2) mogę obiecać, że będę silnym, cierpliwym i konsekwentnym w mojej walce o powrót do zdrowia.
Jakby mogło być inaczej(?), gdy ma się takich pomocników jak WY(!) wszystko staje się realne.

3) mogę obiecać, że WDZIĘCZNOŚĆ za Waszą pomoc będę nosił stale w sercu. To dzięki Wam mam możliwość wstać i walczyć o naszą – moją i moich ukochanych - pozbawioną dramatu przyszłość.



Dziękuję Wam wszystkim za to, że jesteście ze mną i każdego dnia wspieracie mnie. Moja siła pochodzi z WASZYCH SERC!

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Podziękowania za życzenia

W imieniu naszej całej rodziny dziękujemy tym wszystkim, od których otrzymaliśmy maile, telefony... ze słowami otuchy i życzeniami na Nowy 2012 Rok.

Jest nam bardzo miło, że losem mojego męża interesują się nie tylko nasi znajomi, ale i zupełnie obcy nam ludzie.

Dziękujemy za ciepłe słowa i modlitwę za Daniela jak i naszą całą rodzinę. My też bardzo wierzymy w to, że w końcu – w tym roku - uda się poprawnie zdiagnozować Daniela i zastosować odpowiednie leczenie, że będzie lepiej.

Jest nam niezmiernie miło, gdy niektórzy czytelnicy naszego bloga piszą, iż Daniela postawa motywuje ich i daje im energię.


Dla wszystkich odwiedzających blog – „w potrzasku choroby” – PRZESYŁAMY Gorące POZDROWIENIA i Pozytywną ENERGIĘ.