poniedziałek, 28 listopada 2011

Trzymajcie kciuki

Już wróciłem ze szpitala. Nareszcie jestem w domu, blisko mojej ukochanej rodzinki.

Dziękuję wszystkim za okazane mi wsparcie duchowe, bo przecież najgorsze jest żyć z niewiadomą, z chorobą o której nic nie wiem. Chcę żyć ale nie wiem jak się leczyć.

Od pewnego czasu zgłaszają się pierwsi specjaliści, którzy starają się ułożyć mi właściwy plan jazdy. Czyli ustalić najlepszy termin mojego przyjazdu do kliniki, określić które badania będą niezbędne by postawić diagnozę, a potem leczenie.

Potrzebuję Waszej Pomocy, Waszej Siły i Wiary, że się uda, że ktoś odgadnie tą największą zagadkę mojego życia. Ponieważ chcę żyć, to muszę prosić o pomoc.

Od momentu kiedy włączyły się do pomocy osoby prywatne zaczynam odczuwać nadzieje... jakbym zbliżał się do celu. Wszystko jest możliwe kiedy ma się wokół siebie rodzinę, przyjaciół, dobre serca osób - do niedawna zupełnie mi obcych a jakże teraz mi bliskich.

Proszę trzymajcie za mnie kciuki, by w końcu nadszedł Ten dzień... bym spotkał się ze specjalistą, który jest w stanie mi pomóc.

I tego chcę się trzymać, jak i wiary w to, że będzie dobrze.

sobota, 26 listopada 2011

Może tym razem...

Już przeszło tydzień czasu Daniel jest w kolejnym - o innej specjalizacji niż dotychczas - szpitalu.

Może tym razem…, może w tym szpitalu… nasza ZAGADKA zostanie ROZWIĄZANA. Czas pokarze. Choć nie wiemy ile go jeszcze Danielowi zostało – czas nieubłaganie mu płynie jak rzeka.

Podczas tego pobytu wykonano Mu już kilka badań, zabiegów. Na kolejne dni planowane są następne badania, konsultacje.

Może tym razem… Właśnie tu… Nadzieja… na uratowanie mu, już nie zdrowia, lecz życia.

Pewna nasza znajoma promuje swoje motto życiowe tj.: „Tam gdzie jeszcze odrobinka światła tli się, tam nadzieja nie umiera...".

Nasze światełko jeszcze się tli, może już niedługo… z tlącego światełka zabłyśnie piękny, mocny płomień.

  • Będzie diagnoza – nadzieja na właściwe leczenie, na życie
  • Będzie leczenie - nadzieja na zatrzymanie postępu degeneracji organizmu, na życie
  • Będzie stabilizacja – nadzieja na odbudowę organizmu, powrót do zdrowia i do świata ludzi żywych – jak to mówi mój Daniel.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Tak jakoś...

Uderzam w coś czego nie znam. Tylko ból i strach ze mną, a w głowie kołomyja i jedno zapytanie: Co dalej?

Patrzę na moją śpiącą Anię. Taka spokojna, jak sprzed lat. Za ścianą śpi nasz syn. Nasz syn... ale jak długo? Jak długo będę mógł cieszyć się tym widokiem śpiącej, kochającej żony i synka. Czy choroba zabierze mi to wszystko? Czy będę mógł ich czuć i kochać, i dla nich być?

Coś zżera moje kości - tylko co? Jak długo mam czekać, aż ktoś mi pomoże, wskaże kierunek... Leczą mnie już od tylu lat, ale nie na to, na co tak naprawdę jestem chory.

Próbuję wstać, straszny ból przeszywa moje kości... jeszcze gorszy, niż siedzę lub leżę. Ciągły 24-godzinny ból. Mimo wszystko wstaję i idę do pokoju syna... jest, śpi i marzy o lepszym jutrze.

wtorek, 8 listopada 2011

Ból

Jeśli ktoś myślał, że ból zęba jest bólem do niewytrzymania... to ja go mogę spokojnie wytrzymać. Mój ból, który doprowadza mnie do krzyku, to przeszywający kość udową i piszczelową, to ciągnący, piekący, wyrywający niekończący się promień, który nie pozwala na chwile odpoczynku. To ból, którego nikomu nie życzę. To ból, z którego uczę się, by nie wyć jak zwierzę, by móc dalej żyć.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Wózek

Dzisiaj po raz pierwszy zacząłem szukać wózka na allegro. Od bardzo dawna broniłem się przed wózkiem inwalidzkim, byłem twardy i krzyczałem, że nie nigdy się nie poddam, ale czuję, że nadchodzi kryzys i nie daję rady poruszać się tylko o kulach, brakuje siły i boję się, że zaraz się przewrócę.

Wiem, że przegrywam na razie walkę z chorobą, ale nawet jak usiądę na wózku to będę robił wszystko, żeby jak najszybciej z niego się podnieść i iść dalej nawet o kulach, ale zawsze do przodu.

sobota, 5 listopada 2011

Magiczny sznureczek

Zawsze gdy narzekam, że czuję ból, mój kochany synek Dawidek przynosi ze swojego pokoju magiczny sznureczek koloru niebieskiego i zaczyna nim czarować moje nogi. "Abra kadabra, hokus pokus, czary mary, żeby nic tato Cię nie bolało".



Najfajniejsze jest to, że Dawidek naprawdę wierzy, iż potrafi zaczarować tatę i zawsze dopytuje się czy na pewno już pomogło, jeśli odpowiadam, że nie, to on dotąd usilnie czaruje, aż powiem, że już wszystko w porządku.

Gdy już jestem zaczarowany i zdrowy, woła mnie na wspólne zabawy. Chętnie to robię, bo jest to jedna z niewielu rzeczy, gdy zapominam o całym cierpieniu i chorobie. Niestety, nie możemy iść jak inni - tatuś z synem - razem pograć w piłkę czy pobiegać, ale za to radzimy sobie, jak możemy: gramy w gry, układamy puzzle, czytamy książki, bawimy się klockami, czasem nawet tarzamy się po łóżku, a wieczorem zawsze razem karmimy nasze rybki.

piątek, 4 listopada 2011

Kiedyś na pewno, Synku...

Mój kochany Syn zawsze o mnie pamięta i przynosi mi różne niespodzianki. Wraca z przedszkola z pełnymi kieszeniami kasztanów, które zbierał dla tatusia. Przynosi mi wszystko, żebym był radosny. Liście spadające z drzew, kwiatki, które wkłada często pod poduszkę i cieszy się, kiedy je zauważę.



Bez przerwy mnie przytula i słodko mówi - Tato, kocham Cię tyle, ile waży kula ziemska. - obejmując i ściskając z całej swojej siły.


Zawsze, gdy pyta kiedy wyzdrowieję, wtedy mocno go przytulam i mówię: - Kiedyś na pewno, Synku... kiedyś na pewno...


czwartek, 3 listopada 2011

Muszę wierzyć

Synek w przedszkolu, Ania w pracy, a ja wypełniam wnioski i prośby o pomoc. Calutka noc nieprzespana. Ból, przeraźliwy ból, którego nie mogę już znieść. Czy uda mi się go przezwyciężyć? Sam chcę wierzyć, że będzie dobrze. Muszę wierzyć, by ich nie zostawić samych, by dla nich być.

Patrzę na te moje kule. Moja życiowa podpora. Jednak już niedługo będę musiał przyjąć do świadomości, że zamiast kijaszków przesiądę się do mercedesa klasy "inwalida" o nazwie "wózek dla niepoprawnych facetów".

Dobra, biorę się za pisanie aktu do "Tragedia z życia Daniela".