piątek, 28 października 2011

Szoferek

Mój synek przybiegł z energią i wiązanką synowej miłości: - Wiesz, jak będę duży, to będę taty kierowcą, będę tatę woził samochodem i chodził na zakupy.

Taki jest mój syn - pełen wiary i nadziei.

środa, 26 października 2011

Tak po prostu.

Osoby mi pomagające powysyłały moją dokumentację do klinik zagranicznych. Nie mogę już czekać. Czuję, że lada moment się rozsypię.  To samo uczucie jak z przed kliku lat. Gdy niosłem mojego maleńkiego syna w siedzonku dla beybi. Niosłem go w rękach i pokonując trzy stopnie schodów pękła mi noga. Tak po  prostu, bez żadnego uderzenia czy wcześniejszego wypadku czy jakiego tragicznego wydarzenia. Tak po prostu. Mój synek upadł na ziemię, tak po prostu wyłem z bólu i tak po prostu wzięto mnie do szpitala, gdzie przeleżałem 9 miesięcy z nogą w gipsie, i tak po prostu trzymając nogę 9 miesięcy w gipsie uszkodzono kolano, i tak po prostu poparzono nogę prądem, gdzie tak po prostu leczono mnie na raka, ktorego nie mam, gdzie tak po prostu wlano we mnie 13 cykli chemii i przetoczono 7 razy krew i tak po prostu zarazono mnie gronkowcem i pałeczką ropy błekitnej, tak po prostu wysyłano mnie do innych klinik i tak po prostu pomylono moje DNA, tak po prostu żyje i nie wiedzą DLACZEGO?

Przecież jam już dla nich skazaniec na wieczny odpoczynek...

Ale zapewniam Was, że będę walczył o moje zdrowie. Ktoś musi mi pomoc, ktoś musi... nie widzę innej opcji. Przecież mój syn chce być strażakiem lub wojskowym... do tego potrzebuje taty, bym mógł być z niego dumny.

niedziela, 23 października 2011

Nasze początki- część 2.

Zdawać by się mogło, że lepiej być nie może… - i już nie było. Po wielkim szczęściu, jakim były narodziny naszego synka Dawidka, pewnego dnia tj. 20.06.2007 roku – równie niezapomnianego, jak data naszego poznania się oraz ślubu i narodzin dziecka - w naszej rodzinie rozpoczął się DRAMAT.

Tego feralnego dnia wraz z mężem szliśmy na kontrolną wizytę z synkiem do lekarza. Gdy Daniel wchodził po stopniach do przychodni nagle pękła mu noga. Mąż upadł z hukiem upuszczając w tym samym momencie fotelik samochodowy z naszym synkiem w środku. Ja w tym czasie nie wiedziałam, którego z nich najpierw mam łapać.


To był dla mnie ogromny SZOK. Po sprawdzeniu, że z synkiem wszystko jest OK (nawet się nie obudził i spał jak mały aniołeczek) starałam się pomóc mężowi. Zadzwoniłam po karetkę i po tatę (teścia) by przyjechał do nas do przychodni. Wezwana karetka zabrała Daniela do szpitala. Tato pojechał za nimi.



A nasza TRAGEDIA dopiero miała się zacząć!!!

Nasze początki

Wszystko zaczęło się w dniu, kiedy siostra wyprawiała swoje 18 urodziny w domu naszych rodziców, a był to niezapomniany 31 stycznia 1997 roku. Tego dnia, gdy otworzyłam drzwi, by zaprosić kolejnych gości do mieszkania, w progu wraz ze znajomymi stał… On. W tym momencie poczułam coś niesamowitego, jakby strzała Amora trafia moje serce. Tak wydawać by się mogło, że to głupota, młodzieńcze zauroczenie, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje... A jednak.

Z całą pewnością mogę powiedzieć, że nasza miłość zaczęła się właśnie tego 31 stycznia 1997 roku i wystarczyło jedno nasze spojrzenie, żebyśmy wiedzieli, że to właśnie To. Od tamtej pory już przeszło 14 lat jesteśmy razem.

Do niczego się nam nie spieszyło, cieszyliśmy się każdym wspólnie spędzonym dniem. Skończyłam szkołę, studia, każdy z nas znalazł pracę. Mieszkaliśmy u swoich rodziców, wiec część zarobionych pieniędzy odkładaliśmy na wspólny start w dorosłe życie. Po siedmiu latach naszej znajomości pobraliśmy się, wzięliśmy kredyt na mieszkanie. I w końcu zaczęliśmy naszą Wspólną drogę życia. Wszystko mieliśmy poukładane, zaplanowane, Ja z własnym Księciem u boku… no po prostu BAJKA – tak, jak sobie to wymarzyłam, jako mała dziewczynka. Szczęścia nigdy nie jest za wiele i dlatego w maju 2007 roku na świat przyszedł nasz kochany synek.